sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 44:

Ściągnęłam z niego ciuchy i po pchałam na poduszki. Następnie rozebrałam siebie i położyłam obok swojego narzeczonego. 

Nazajutrz obudził mnie telefon.  Dzwonił Jack.
J: Witam moją ulubioną modelkę. 
M: Cześć Jack. Jak tam? 
J: Mam dla ciebie pewną propozycję.
M: Mów dalej. 
J: A więc doszły mnie słuchy że marka CHANEL poszukuję modelek do swojego pokazu. Od razu pomyślałem o tobie. Czy jesteś zainteresowana?
M: Możliwe a gdzie miałby się on odbyć? 
J: No i tu jest mały problemik. Najpierw w Los Angeles następnie Nowy Jork i na końcu Paryż wszystko trwało by około 2 miesięcy. 
M: Dobrze ja to wszystko przemyślę i dam ci znać dziś wieczorem. 
J: Więc do usłyszenia. 
M: Pa
Odłożyłam telefon na stolik i odwróciłam się w stronę Liam'a. 
L: Mogę wiedzieć kto dzwonił? 
M: Jak musisz. 
L: Mel mów mi w tej chwili!
M: Dzwonił Jack zaproponował mi pewną propozycję. 
L: Kontynuuj...
M: Ktoś mu powiedział że marka Chanel poszukuję modelek do pokazu i od razu pomyślał o mnie. 
L: No to cudownie! Czemu się nie zgodziłaś?
M: Wiesz przez 2-3 miesiące nie było by mnie w domu.
L: To gdzie one miałyby się odbyć?!
M:  Los Angeles, Nowy Jork i Paryż. 
L: O nie nie zgadzam się. Znowu tak daleko od siebie.  
M: Liam ale ja chcę tam jechać. Chcę nabierać nowego doświadczenia dlaczego mnie ograniczasz?
L: Nie ograniczam cię tylko wiem co dzieje się po takich pokazach. Udany pokaz impreza alkohol co równa się z seksem a ten równa się ze zdradą. 
M: Nie zdradziłabym cię! Nie jestem taka jak...
L: No proszę dokończ!
M: Jak ty pasuje !?
L: Nawet nie wiesz jak bardzo mi ulżyło. 
Wstał z łóżka i zamknął się w łazience. Pod natchnieniem chwili wzięłam telefon i wybrałam numer do Jack'a.
J: Tak?
M: Zgadzam się. 
J: To cudownie. Przyjedź jutro do biura na 11. Spotkamy się z gościem od przesłuchań. 
M: W takim razie do zobaczenia. 
J: Cześć.  
Rzuciłam telefon obok na łóżko.  Podniosłam się z niego i podeszłam do walizki. Założyłam na siebie czarne spodnie i czerwono czarną koszulę w kratkę.  Włosy Ogarnęłam w kucyka I zeszłam na dół. Oczywiście powitała mnie serdecznie uśmiechnięta Karen. 
K: Już wstaliście? 
M: Tak. Dostałam telefon z pracy muszę być jutro w studiu. 
K: Jeśli mogę wiedzieć to o co się pokłóciliście. 
M: O moją pracę.  Dzwonił do mnie Jack mój menadżer usłyszał że Chanel szuka modelek do pokazów i pomyślał o mnie. Liam się wściekł jak mu powiedział ze będą one w Los Angeles Nowym Jorku i Paryżu i ze nie będzie mnie 2-3 miesiące. 
K: To wspaniale. Nie wiem czemu tak zrobił. Powinien być szczęśliwy ze sobie radzisz a nie narzekać.  Chcesz kawy na uspokojenie?
M: Tak proszę. 
Kiedy zaczęłyśmy pić kawę do kuchni wparował czerwony od złości Liam. Przywitał się z mamą a na mnie nawet nie spojrzał.  
K: Liam Melanie musi wracać do domu. 
L: To niech wraca dać jej kluczyki? 
K: Nie możesz tak reagować. Powinieneś się cieszyć ze ma takie szansę w życiu i sobie radzi a ty na odwrót.  
L: Mówisz mi ze powinienem być szczęśliwy i pozwolić swojej narzeczonej wyjechać i mnie zdradzić po jednym z pokazów? 
M: Ja nie mogę już tego słuchać. 
Wkurzona weszłam na górę i do walizki wrzuciłam swoją kosmetyczkę i resztę moich rzeczy. Chwyciłam torebkę  i zeszłam na dół. Wzięłam kluczyki z komody i poszłam w stronę auta wrzuciłam walizkę do bagażnika i wróciłam do domu. Założyłam buty I weszłam jeszcze do kuchni pożegnać się się z Karen. 
M: Dziękuję ci za wszystko. Mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy. 
K: Jedziesz sama ? 
M: Jak widać tak.
K: Liam pozwolisz jej. 
L: To duża dziewczynka sama decyduje o swoim życiu. Poradzi sobie.  
K: Czasem jesteś nie do wytrzymania nawet dla mnie.  Tak mi przykro Melanie. Pamiętaj ze możesz zawsze do mnie przyjechać. 
M: Oczywiście jeszcze raz za wszytko dziękuję i mam nadzieje do zobaczenia. Wyszłam z domu i wsiadłam forum auta. Odpaliłam je, gaz i ruszamy. Przede mną 4 godziny jazdy.  


Po 14 byłam już w Londynie.  Wjechałam do garażu i weszłam do domu. W progu przywitali mnie chłopcy.
Lou:Gdzie zgubiłaś Liam'a?
M: Ciebie też miło widzieć Lou. Liam został nie wiem kiedy wróci.
H: Uuu Kłótnia małżeńska. 
M: Jestem zmęczona idę się położyć.
Weszłam do naszego pokoju I położyłam się na łóżku.  Nie wiem kiedy moje oczy same się zamknęły. 

N:  Melanie wstawaj. 
Otworzyłam jedno oko blondynek siedział na łóżku.  
M: Coś się stało?  
N: Niby nie ale jest po 20 pomyśleliśmy ze zgłodniałaś zamówiliśmy pizze Zejdziesz ? 
M: Już idę. 
Podniosłam się i przeciągnęłam się. Wszyscy siedzieli w salonie.  Z cicha nadzieja porozglądałam się z zastanowieniem czy Liam nie wrócił. Zajęłam miejsce obok Perrie i zaczęłam jeść 
P: Nie patrz się nie ma go. 
D: Przykro mi Mel a tak w ogóle to o co wam poszło?
Opowiedziałam im cala historie. 
P: To okropne. Nie wiedziałam że Liam taki jest. 
M: Jak widzisz on potrafi wszystko. 
D: Mamy iść jutro z tobą do tego studia ? 
M: Nie dziękuję pójdę sama. 

Siedzieliśmy tak do 23. 
M: Naprawdę was przepraszam ale muszę iść się położyć miałam ciężki dzień.  
P: Tak idź idź. Dobranoc. 
M: Pa 
Opuściłam ich i weszłam na górę. Rozebrałam się do bielizny I zasnęłam 

Lou: Mel Mel już 10. 
Podniosłam,  się i spojrzałam na zegarek.  
M: Cholera ! 
Wstałam szybko i pobiegłam do szafy. 
Założyłam na siebie ciuchy i wbiegłam do łazienki.  Włosy związałam w wysokiego kucyka. Gotowa zeszłam na dół. 
Lou: Chcesz kawę?
M: Nie Lou ja jadę bo się zaraz spóźnię. Pa. Do później. 
Lou: Pa Mela. 
Wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. 25 minut później byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i szybkim krokiem weszłam do środka.  W recepcji przywitała mnie miło uśmiechnięta Mia. 
Mi: Miło cię znowu widzieć. 
M: Ciebie też Mia. Przepraszam ale za chwilę się spóźnię. Pogadamy później. 
Wbiegłam szybko do windy i wjechałam na najwyższe piętro.  Zapukałam do drzwi. 
J: Proszę.
Weszłam do środka. Jack siedział za biurkiem a na przeciwko niego siedziała kobieta około 50.  Ubrana w elegancką bordową garsonkę ze spódnicą. 
J: O Melanie chodź tutaj. Poznaj to pani Elizabeth Green. 
M: Bardzo miło mi panią poznać.  Jestem Melanie Black
E: Mi panią też. Elizabeth Green. A czy możemy przejść do jakiegoś gabinetu gdzie mogłabym dokładnie obejrzeć?
J: Tak oczywiście. Proszę tędy. 
Jack zaprowadził nas do studia gdzie w spokoju Elizabeth mnie zmierzyła, zrobiliśmy kilka zdjęć.
E: Wiesz Melanie masz szczęście że to ja mam tu najważniejsze zdanie bo nie będziesz musiała czekać na odpowiedź w tej sprawie. A moja decyzja jest taka...  Do zobaczenia za 2 dni. 
M: Matko na prawdę dziękuję. 
E: Ja już muszę iść. W takim razie do zobaczenia po jutrze. Sms'em wyślę ci adres pod którym się spotkamy.
M: Oczywiście na prawdę dziękuję. 
Elizabeth nic nie odpowiedziała wzięła torebkę i wyszła z gabinetu Jack'a.   Jack cały czas się na mnie patrzył i uśmiechał się pod nosem. 
J: Nawet nie wiesz jaki jestem z ciebie dumny. Razem podbijemy świat. 
Podszedł do mnie i mocno przytulił. 
J: Hmm Zapraszam cię dzisiaj na jakieś wino wieczorem. Zgadzasz się?
M: Bardzo chętnie. 
J: U mnie o 19?
M: Fantastycznie. 
Wziął jakąś małą karteczkę i napisał coś na niej. 
J: Tu jest adres. Już nie mogę się doczekać. 
M: W takim razie ja lecę do zobaczenia później. 
Pożegnaliśmy się a ja zeszłam na dół. 
Mi: I jak ci poszło?
M: Ty też wiesz ?
Mi: Wszyscy o tym mówią. Jesteś naszą wizytówką. 
M: Woow o tym nie wiedziałam haha. 
Mi: Już wiesz a więc jak ci poszło?
M: Zgodzili się.
Mi: No to gratuluję. 
Mia wybiegła zza biurka i przytuliła mnie. 
M: Wiesz kochana mam bardzo ważne spotkanie muszę lecieć. 
Mi: Tak tak do zobaczenia.
M: Pa.
Założyłam okulary na nos i opuściłam budynek agencji. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w kierunku domu. 20 minut później byłam pod domem. Wjechałam do garażu i weszłam do domu. 
M: Jest tu kto!?
P: W kuchni. 
Weszłam do kuchni. Była tam Perrie. 
P: No i jak?
M: Nie będzie mnie w domu przez 3 miesiące zgodzili się. 
Dziewczyna zaczęła piszczeć rzuciła ścierką na blat i podbiegła do mnie. 
P: Tak się cieszę! Trzeba to jakoś uczcić!
M: Dzisiaj zostałam zaproszona na kolację do Jack'a. 
P: No to świetnie. A Mel Liam wrócił. 
M: To dobrze. Co będzie na obiad.
P: Spaghetti. 
M: Przebiorę się i ci pomogę. 
Pobiegłam na górę ściągnęłam z siebie ciuchy i założyłam tzw,,domowe". Zeszłam do Perrie i razem zrobiłyśmy obiad.  Wszystko było gotowe gdy w domu pojawiła się reszta. Nałożyłyśmy obiad na talerze i razem usiedliśmy do stołu. Liam siedział i jadł w ciszy. 

M: W takim razie wy sprzątacie bo my i Perrie robiłyśmy obiad. 
P: Haha mi to pasuje. 
Lou: Ale nam nie. 
M: Trudno przegłosowane. 
N: Ale nas jest więcej.
P: Melanie musi odpoczywać. Więc wy sprzątacie. 
D: Właśnie Mel jak poszło?
M: POKAZY SĄ MOJE!! 
H: No i o to chodzi. Trzeba to jakoś uczcić. 
M: Nie dzisiaj jestem umówiona. 
Lou: Uu a to z kim jeżeli można wiedzieć?
M: Jack zaprosił mnie do siebie na kolację.
L: Chyba nie pójdziesz!
M: Ciebie to powinno mało obchodzić. A teraz przepraszam idę wybierać strój. Dziewczyny pomożecie?
P i D: Taak!!
Odeszłyśmy od stołu i poszłyśmy na górę.  Perrie podeszłą do szafy a ja z Dan usiadłyśmy na łóżku. 
P: A więc zacznijmy od początku. Chcesz coś eleganckiego czy bardziej imprezowego?
M: To kolacja więc raczej elegancko. 
P: No dobrze. 

Perrie grzebała i grzebała w tej szafie aż w końcu jej pisk rozniósł się po całym domu. 
P: Znalazłam coś idealnego na ten wieczór. 
Wygrzebała żółtą sukienkę i marynarkę. 
P: Jak sądzisz Dan czy to nie bd idealne?
D: No bd bd. Ja chce cie pomalować!

P: Ja czeszę.
M: Dobra to ja zamawiam siedzenie. 
Zaczęłyśmy się śmiać. Dziewczyny wzięły mnie za rękę i posadziły na krześle przy toaletce. 

Gotowa byłam o 18.20. Zeszłyśmy na dół. Chłopcy siedzieli w salonie. 
L: Melanie możemy porozmawiać.
M: Mamy jeszcze o czym ?
L: Kochanie nie mów tak. Oczywiście że mamy. 
M: W takim razie okej. 
Weszliśmy do kuchni. 
L: Musisz tam iść?
M: Liam to tylko kolacja to żadne przestępstwo. 
L: Dla mnie tak. 
M: Że idę na kolację z moim szefem ?!
L: Nie ale..
M: Nic się nie stanie obiecuję. 
L: Chciałbym ci wierzyć. 
M: To to zrób Liam. Wiara to podstawa każdego jednego związku. A w naszym chyba jej brakuje. 
L: Ja po prostu wiem do czego ten twój szef jest zdolny. 
M: A skąd ty to możesz wiedzieć. Widziałeś go na oczy może 2 razy. 
L: Dajmy na to że to mój stary znajomy. 
M: Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć.
L: Po prostu nie mogę. 
M: Liam muszę iść jeżeli nie wyjdę to się spóźnię.
L: Mel proszę cię. Nie rób tego.
M: Kocham Cię Liam ale chce iść, chce uczcić tą decyzję.
L: Możesz to zrobić ze mną Mel.
M: Liam proszę cię. 
L: Zresztą rób jak chcesz.
Pocałowałam go w policzek i wybiegłam. 
N: Pomyślałem że przyda ci się taksówka więc oto jestem.
Blondynek siedział w samochodzie i patrzył się na mnie przez szybę. 
M: Skorzystam z tej propozycji. 
Zaśmiałam się i usiadłam obok Horanka. Podałam mu dokładny adres i już po 20 minutach byliśmy na miejscu. 
N:Przyjechać po ciebie?
M: Nie będę ci robiła problemu, wrócę prawdziwą taksówką. 
N: Myślisz że Lisa jest zmyślona właśnie ranisz jej uczucia. 
M: Pa Horanku. 
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Po chwili wyłonił się Jack. 
J: O Mel. Zapraszam. 
Otworzył mi drzwi a ja weszłam do środka. 
J: Tędy.
Wąskim korytarzem przedostaliśmy się do jadalni. 
M: Pięknie. 
J: Dziękuję urządzała cały dom moja siostra. Siadaj proszę. 
Odsunął mi krzesło a ja na nim usiadłam. 

Po kolacji i paru kieliszkach wina spotkanie przeniosło się na kanapę. Jack był bardzo otwartym mężczyzną a jego dłonie chciały błądzić po moim ciele. W pewnym momencie jego dłoń przeniosła się na wewnętrzną część moich ud i jechała w górę. 
M: Jack my nie powinniśmy. 
J: Oj Melanie przecież wiem że coś do mnie czujesz.  Tego nie da się nie zauważyć. 
M: Każde z nas za dużo wypiło a ja nie chce żeby doszło do czegoś czego oboje na trzeźwo nie chcemy. 
J: Skąd wiesz że nie śnie o tobie w nocy. Nie możesz mieć takiej pewności. 
Zaczął się powoli do mnie zbliżać. 
M: Jack proszę cię. 
J: Melanie przecież wiem że tego chcesz. 
M: Nie chcę tego. Ja powinnam już iść. 
Podniosłam się szybko wylewając wino na białą koszulę Jack'a. 
J: Głupia jesteś!! Masz tu poczekać!!! Ja za chwilę wracam!! Siedź!!
Matko jaka ja byłam głupia że nie posłuchałam Liam'a. Trzeba było go posłuchać. 
Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer narzeczonego. Odebrał po 3 sygnałach. 
M: Liam proszę przyjedź po mnie to jakiś psychopata. 
L: Liam'a teraz nie ma wyszedł do toalety
M: Przepraszam a kim pani jest?!
K: Jestem em koleżanką Liam'a. Nazywam się Kaya. 
M: W taki razie proszę przekazać Liam'owi że to koniec. Dziękuję. Miłego spotkania. 
Rozłączyłam się i wybrałam numer Horana. 
M: Niall twoja propozycja jest nadal aktualna. 
N: Tak Mel a coś się stało?
M: Nie spokojnie tylko przyjedź jak najszybciej i wejdź od razu do środka. 
N: Dobrze już jadę. 
Rozłączył się a ja schowałam telefon do torebki. Po chwili zszedł Jack. 
J: Wiesz Mel chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Może mogę pokazać ci resztę domu. 
M: Wiesz chciałam cię poprosić o dolewkę tego pysznego wina. To rocznik 93?
J: Tak znakomicie. Bardzo dobrze znasz się na winach.  Nie wiedziałem o tym. 
M: Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
J: Nawet nie wiesz jak bardzo chciałby się ich dowiedzieć. 
Jego dłoń znowu znalazła się na moim udzie. 
M: Wiesz Jack muszę do łazienki. 
J: 2 drzwi na prawo. 
Wstałam szybko i poszłam do toalety. Gdy siedziałąm w pokoju zaczął dzwonić mi telefon. Gdy tylko zamknęłam drzwi od razu odebrałam.
M: Halo?
N: Mel jestem przed domem. 
M: Zapukaj do drzwi. Proszę.
N: No dobrze. 
Wróciłam do salonu. 
M: Jack czy ty też jedziesz na te pokazy?
J: Chciał...
W tym momencie Niall zadzwonił do drzwi. Jack poszedł otworzyć. 
L: Przyszedłem po Melanie. 
J: Jest zajęta. 
L: Melanie skarbie idziemy do domu! 
Wstałam posłusznie i wyszłam a przed pokój. Założyłam buty. Jack taranował mi drogę. 
M: Ja już powinnam lecieć. Zobaczymy się po jutrze. 
J: Myślałem że jeszcze zostaniesz. 
M: Zrozum obowiązki czekają. Do Środy. 
J: Taa cześć. 
Zamknął za nami drzwi. 
L: Mel Kaya to dobra znajoma zespołu. Przyszła do nas a że  nikogo nie było to ją wpuściłem i siedziałem. 
M: Nikogo nie było to jak Niall miał po mnie przyjechać.
L: Kiedy do niego zadzwoniłaś akurat wszedł do domu. Zabrałem się z nim. 
M: Liam naprawdę? To nie jest twoja kolejna historyjka?
L: Oczywiście że na prawdę. Przecież obiecałem że się zmienię. 
M: Przepraszam za moje podejrzenia. 
L: Nie dziwię ci się ale od tej pory sobie ufamy. 
M: Oczywiście.
Objęłam go w tali a on mocno mnie przytulił. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do domu. Kiedy byliśmy na miejscu. Od razu weszliśmy do sypialni i położyliśmy się spać. 
----------------
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Pisze go na śpiąco więc przepraszam za jakiekolwiek błędy. Miłej nocy <3